48 123 123 123

Staniszewo - nad Dębnicą i Łebą

Zarys historii staniszewskiego rzemiosła na przestrzeni wieków

 

Na przestrzeni wieków, mieszkańcy królewskiego Staniszewa byli ludźmi przedsiębiorczymi. Zmuszały ich do tego warunki, które stwarzało im otoczenie - słabe gleby, utrudniające dobre efekty z upraw rolniczych i naturalne bogactwo, jakim zawsze była otaczająca przyroda. To sprawiło, że wieś, już od średniowiecza, dorabiała sobie wykonywaniem rzemiosła. Oprócz tego poławiano ryby w Jeziorze Sianowskim i staniszewskich rzekach, Dębnicy i Łebie, a ryb nie brakowało. Wypasano też bydło na wspólnych pastwiskach, a świnie w lesie. W XVI wieku ludzie ze Staniszewa na dużą skalę produkowali rynny drewniane dla gdańskich kamienic. Do Gdańska też dostarczali bukowe deski do robienia denek i wiek beczkowych. Zarabiano spore pieniądze, bo były to dobre czasy rozkwitu Rzeczypospolitej, będącej w tym czasie najpotężniejszym państwem Europy. Kiedy w Staniszewie wybuchł potężny pożar i spaliła się cała wieś (1569r.), okazało się, że sporo ludzi wykazało się talentem w rzemiosłach budowlanych i wieś wielkim wysiłkiem, ale jednak odbudowała się. Jak pokazała późniejsza historia, we wsi pod koniec XIX wieku funkcjonował tartak (obecnie jest eksponatem na terenie Muzeum - Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach Kiszewskich). Potem w czasach nam współczesnych, czyli w latach po II wojnie światowej, staniszewiacy popisywali się wieloma pomysłami, które rodziły się z potrzeby chwili. Oprócz kuźni Stenków, gdzie konie kuli i wykonywano wiele potrzebnych dla rolników wszelkiego rodzaju okuć, istniał w Staniszewie warsztat ślusarski Młyńskich, gdzie obrabiarki metali napędzane były energią wiatraka o konstrucji stalowej, poprzez odpowiednie przekładnie. Z tego wiatraka czerpano też prąd do oświetlenia zabudowań rzemieślniczych. Pomysłowych ludzi w czasach powojennych we wsi było więcej. Wykorzystywano wodę i wiatr. W Przytokach, na staniszewskich "pustkach", na strumieniu spływającym z dużym spadkiem do rzeki Łeby, postawiono drewnianą szopę, w której zainstalowano turbinę wodną, by mieć prąd na użytek własnego gospodarstwa. Inne rozwiązanie, w celu oświetlenia własnej posesji można było zauważyć w gospodarstwie Wentów, też na wybudowaniu nieopodal wsi. Tu niewielki wiatraczek, umieszczony na drewnianym słupie, napędzał prądnicę samochodową, która ładowała akumulator samochodowy, a z niego płynął prąd, oświetlający posesję. W tym miejscu muszę dodać, że Staniszewo bardzo długo w latach powojennych było pozbawione elektryfikacji, a to za karę. Przez długi czas, ta wieś ma opinię tzw. trudnej wsi. Ta opinia wzięła swój początek w latach kolektywizacji wsi, kiedy to solidarnie nikt z rolników, tej największej wsi w okolicy, nie zgodził się na przystąpienie do spółdzielni produkcyjnej. Nie pomógł nawet szantaż władzy ludowej, że za karę wieś nie zostanie zelektryfikowana. Jednak, kiedy rzeczywiście kara przedłużała się w latach, nie czekano na łaskę. Znowu zadziałała przedsiębiorczość mieszkańców. W Staniszewie mieszkali ludzie, którzy byli w stanie dokonać wiele. Młody inżynier budowlany Czesław Kaszuba wykonał projekt Staniszewskiej Elektrowni Wodnej, z tamą żelbetową na szybko płynącym podgórskim potoku, spływającym ze źródlisk Staniszewskich Zdrojów. Dłużej nie trzeba było czekać, staniszewiacy wspólnie, czynem społecznym zbudowali tamę i przybudówkę, w której znalazła się turbina wodna, zamontowana przez bardzo dobrze technicznie przygotowanego do tej roli Czesława Młyńskiego ze Staniszewa. Tak na skraju staniszewskiego lasu, nazywanego z dawnych lat, królewskim, powstała ta elektrownia. Prąd doprowadzono linią na słupach drewnianych i dolna część wsi zaczęła korzystać z własnego prądu. Wieści o działaniach tej wsi, która jak widać, potrafiła wykazać się inicjatywą, nieco zmiękczyły władzę ludową w powiecie, która nie chcąc być już dłużej władzą ludową przeciw ludowi, postanowiła zelektryfikować naszą wieś. Wszystko działo się w latach pięćdziesiątych - wtedy zbudowano Staniszewską Elektrownię Wodną, wtedy też przez państwo zostało zelektryfikowane Staniszewo. Kiedy już wszyscy mogli korzystać z państwowego prądu, staniszewska elektrownia stała się niepotrzebna. Jeszcze w roku 1964 całość elektrowni była w dobrym stanie. Czas jednak płynął i zrobił swoje. Nikt już nie zadbał o ten obiekt społecznej inicjatywy i ciekawego budownictwa wodnego. Obecnie ruiny tej budowli świadczą o wydarzeniach, które zdarzyły się tu pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku, a urokliwe miejsce marglowych zboczy Wyżyny Staniszewskiej znalazło się na terenie rezerwatu krajobrazowego w Kaszubskim Parku Krajobrazowym.

 

 

Dziś nieco zmienił się profil rzemiosła w Staniszewie. Nie ma już kuźni i warsztatu ślusarskiego, które istniały przez wiele lat, w to miejsce powstała firma, specjalizująca się w kowalstwie artystycznym. Nie ma szewca, ale jest tapicer i krawiec. Rozwinął się transport samochodowy i mechanika samochodowa. Istnieją liczne firmy budowlane, a nawet firma informatyczna, będąca symbolem nowoczesności. Handel reprezentują prywatne sklepy spożywcze i przemysłowe. Te ciągłe zmiany sygnalizują stały postęp w rozwoju staniszewskiego rzemiosła, choć fryzjer damsko-męski z pewnością miałby tu swoich klientów. Mógłby też w takiej wsi przydać się powrót szewca.

 

Created with Webwave CMS

Copyrigth 2016 by Jerzy Daszkowski

Polecane strony:

Copyright 2016 by Jerzy Daszkowski